Susan's POV
Ostrożnie wsunęłam się pod kołdrę i poczułam parę rok obejmujących mnie i przyciągających do siebie. Nie wiedziałam co mam zrobić. Po prostu wygodnie się ułożyłam i próbowałam zasnąć. Gdy zamknęłam oczy to wszystko znów do mnie wróciło. Wrócił do mnie ten ból, jego dotyk na moim ciele, jego głos, a przed oczyma pojawiło się to zajście. Gwałtownie otworzyłam swoje oczy i podniosłam się, a moje serce zaczęło bić jak szalone, a oczy po raz kolejny tego dnia przepełniły się łzami. Czemu do cholery to wszystko musiało przytrafić się mnie? Mogłam siedzieć w domu i już dać jakoś radę. Z tej perspektywy to było o wiele lepsze niż to co stało mi się wieczorem. A jak mnie uderzył.. Poczułam się tak samo jak przy Joshu, jak nikt, jak śmieć. Nie mogłam już dusić tego dalej w sobie i znów się rozpłakałam. Nienawidzę swojego życia, nienawidzę siebie. Czy to wszystko jest jakąś karą? Zrobiłam coś, a teraz to wszystko się na mnie odbija? Nigdy nie myślałam, że życie jest idealne i kolorowe, ale jestem tu sama. Nie mam nikogo, kto by mógł mi pomóc. Nie mam do kogo się zwrócić, jedyną osobą, która wie co się stało i mi pomogła jest już śpiący obok mnie brunet, a nawet nie wiem jak się nazywa. Może tego i nie okazywałam, ale byłam mu przeogromnie wdzięczna. Nie wiem co ten facet był jeszcze w stanie mi zrobić, ale wiem, że nie dałabym mu rady, bo jest ode mnie o jakieś sto razy silniejszy. Pamiętam tylko jak dostał w twarz i upadł na ziemię, po czym dostał jeden cios w brzuch i już tam leżał.
Szczerze mówiąc boję się. Jestem samotną dziewczyną bez nikogo. Mojej matki nie traktuję już zbytnio jak rodzinę, sama sobie na to zasłużyła i pokazała mi jak jej na mnie zależy. Czuję, że ze śmiercią taty, z jego odejściem odeszła też i ona. Zwykle uśmiechnięta, miła kobieta, a teraz? Prawie jak potwór, ale prawie, bo Josha nie przebije. Patrząc na mój bandaż łzy spływały z moich policzków i już nawet nie miałam siły ich ścierać. Odwiązałam go, a moim oczom ukazała się cała pocięta ręka, praktycznie od nadgarstka, aż po granice łokcia. Każda rana coś znaczy, każda rana jest z przyczyny. Może i jestem słaba, ale po prostu już nie daję sobie rady, nie wiem nawet czy chcę. Poczułam jak ktoś chwyta moją lewą, zranioną rękę i przyciąga ją do siebie. Delikatnie się obróciłam i ujrzałam bruneta, który się zbudził. Przyłożył moją rękę do swoich ust i zaczął powoli całować każdą z moich ran, tak jakby chciał tym uleczyć mój ból. Całował ją tak delikatnie i z pasją, mogłoby się nawet wydawać, że to coś działa. Przymknęłam powoli swoje powieki, a chłopak kontynuował to co robił.
- Nigdy więcej tego nie rób - powiedział szeptem patrząc na moją twarz. Otworzyłam swoje oczy i patrząc na niego przygryzłam swoją dolną wargę. Jego oczy pięknie lśniły w ciemnościach, można było je doskonale dostrzec, świeciły piękniej niż gwiazdy na niebie. Wiedziałam, że są piękne już na plaży. To nie jest do pomyślenia. Widziałam go dziś pierwszy raz, uratował mnie, a teraz leżę w jego łóżku. Nienormalne. Położyłam dłoń na jego policzku i zaczęłam go gładzić kciukiem.
- Dziękuję.
Zebrałam się w sobie i powiedziałam po prostu sama z siebie nie musząc już na nic odpowiadać. Chłopak odgarnął kosmyk moich blond włosów za ucho i przybliżył się do mnie. Delikatnie musnął moje usta wsuwając w tym samym czasie dłonie pod moją koszulkę i jeżdżąc opuszkami palców po mojej skórze. Nie wiedząc co zrobić odwzajemniłam jego delikatne jak anioła muśnięcie. Nie wiem czemu, nie wiem nawet czy chcę. Sue, przestań. Nawet nie wiesz jak ma na imię. Od razu się od niego oderwałam i wróciłam do mojej poprzedniej pozycji, kładąc się do niego plecami przykrywając się po brzegi kołdrą. Poczułam jak chłopak ją rozsuwa, by mieć dostęp do mojego ramienia, delikatnie je pocałował, po czym znów objął mnie w talii. Po dłuższej chwili chyba już zasnął, bo nie czułam żadnych jego ruchów. Leżałam z otwartymi oczami i patrząc przed siebie bezsensu myślałam. Próbowałam odbiec myślami od tego wszystkiego choć na chwilę, ale za każdym razem to samo. Znów wracałam do tego wszystkiego. Wzięłam głęboki oddech i zaciągając kołdrę wyżej schowałam twarz w poduszkę, by móc zasnąć. Nareszcie mi się udało. Po kilku minutach i ja odpłynęłam.
Szczerze mówiąc boję się. Jestem samotną dziewczyną bez nikogo. Mojej matki nie traktuję już zbytnio jak rodzinę, sama sobie na to zasłużyła i pokazała mi jak jej na mnie zależy. Czuję, że ze śmiercią taty, z jego odejściem odeszła też i ona. Zwykle uśmiechnięta, miła kobieta, a teraz? Prawie jak potwór, ale prawie, bo Josha nie przebije. Patrząc na mój bandaż łzy spływały z moich policzków i już nawet nie miałam siły ich ścierać. Odwiązałam go, a moim oczom ukazała się cała pocięta ręka, praktycznie od nadgarstka, aż po granice łokcia. Każda rana coś znaczy, każda rana jest z przyczyny. Może i jestem słaba, ale po prostu już nie daję sobie rady, nie wiem nawet czy chcę. Poczułam jak ktoś chwyta moją lewą, zranioną rękę i przyciąga ją do siebie. Delikatnie się obróciłam i ujrzałam bruneta, który się zbudził. Przyłożył moją rękę do swoich ust i zaczął powoli całować każdą z moich ran, tak jakby chciał tym uleczyć mój ból. Całował ją tak delikatnie i z pasją, mogłoby się nawet wydawać, że to coś działa. Przymknęłam powoli swoje powieki, a chłopak kontynuował to co robił.
- Nigdy więcej tego nie rób - powiedział szeptem patrząc na moją twarz. Otworzyłam swoje oczy i patrząc na niego przygryzłam swoją dolną wargę. Jego oczy pięknie lśniły w ciemnościach, można było je doskonale dostrzec, świeciły piękniej niż gwiazdy na niebie. Wiedziałam, że są piękne już na plaży. To nie jest do pomyślenia. Widziałam go dziś pierwszy raz, uratował mnie, a teraz leżę w jego łóżku. Nienormalne. Położyłam dłoń na jego policzku i zaczęłam go gładzić kciukiem.
- Dziękuję.
Zebrałam się w sobie i powiedziałam po prostu sama z siebie nie musząc już na nic odpowiadać. Chłopak odgarnął kosmyk moich blond włosów za ucho i przybliżył się do mnie. Delikatnie musnął moje usta wsuwając w tym samym czasie dłonie pod moją koszulkę i jeżdżąc opuszkami palców po mojej skórze. Nie wiedząc co zrobić odwzajemniłam jego delikatne jak anioła muśnięcie. Nie wiem czemu, nie wiem nawet czy chcę. Sue, przestań. Nawet nie wiesz jak ma na imię. Od razu się od niego oderwałam i wróciłam do mojej poprzedniej pozycji, kładąc się do niego plecami przykrywając się po brzegi kołdrą. Poczułam jak chłopak ją rozsuwa, by mieć dostęp do mojego ramienia, delikatnie je pocałował, po czym znów objął mnie w talii. Po dłuższej chwili chyba już zasnął, bo nie czułam żadnych jego ruchów. Leżałam z otwartymi oczami i patrząc przed siebie bezsensu myślałam. Próbowałam odbiec myślami od tego wszystkiego choć na chwilę, ale za każdym razem to samo. Znów wracałam do tego wszystkiego. Wzięłam głęboki oddech i zaciągając kołdrę wyżej schowałam twarz w poduszkę, by móc zasnąć. Nareszcie mi się udało. Po kilku minutach i ja odpłynęłam.
***
Zbudziłam się nad ranem, nie wiem dokładnie, która była godzina. Spuściłam wzrok, by zobaczyć czy dłonie chłopaka nadal mnie oplatają. Nie. Powoli przewróciłam się na drugą stronę, by ujrzeć chłopaka. Nie było go. Nie wiedziałam zbytnio co mam zrobić, dlatego wstałam z łóżka i zabierając swoje rzeczy z kanapy weszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem i spojrzałam na siebie. Mój policzek był spuchnięty, a oczy czerwone. Przejechałam dłonią po opuchliźnie i lekko się skrzywiłam. Ledwo co pozbyłam się pierwszego siniaka, a teraz znów. Przepłukałam swoją twarz wodą i związałam włosy w niedbałego koka. Ubrałam się w swoje ciuchy, a ciuchy bruneta wrzuciłam do kosza na brudy. Patrząc jeszcze raz na mój wygląd zdecydowałam się wyjść z łazienki i poszukać chłopaka. Przechodząc przez jego pokój moją uwagę zwróciła ramka ze zdjęciem, która stała na szafce. Znajdował się na zdjęciu chłopak i jego trzej koledzy. Byli na plaży i to zdjęcie jest z przed kilku lat. Uśmiechnęłam się sama do siebie na ten widok. Widać było, że sobą ze sobą zżyci. Było coś między nimi czego ja nigdy nie miałam. Może raz, kiedyś, dawno, zamknięty rozdział. Opuściłam sypialnię i zeszłam na dół. Rozglądając się po salonie przeszłam do kuchni, bo nikogo w nim nie było. Od razu na wejściu zobaczyłam bruneta, który stał w samych spodenkach 3/4, bez koszulki oparty o blat i trzymający w ręku szklankę soku pomarańczowego.
- Dzień dobry - odezwał się pierwszy i przeleciał po mnie wzrokiem.
- Heeej.. - przywitałam się z chłopakiem. Czemu on znów był bez koszulki?
- Wyspana? - skrzyżował ręce na piersi, ukazując tym samym swoje mięśnie.
- Jeśli można to tak nazwać - mruknęłam.
- Chodź tu, pokaż się - powiedział i do mnie podszedł zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować. Położył swoje dłonie na moich biodrach i uniósł mnie do góry sadzając na jednym blacie. Byłam aż tak lekka, że tak często mnie podnosił? Chwycił moją buzię i obrócił ją tak, żeby mógł przyjrzeć się mojemu policzkowi.
- Poczekaj chwilę - podszedł do zamrażalki i wyciągnął z niej lód. Owinął go w ręcznik i wrócił do mnie przykładając go do mojego policzka. Lekko się skrzywiłam przez zderzenie z zimnem i nieprzyjemnym uczuciem.
- Spokojnie, pomoże Ci - zapewnił mnie stanowczo i trzymał lód cały czas przy mojej twarzy.
- Dzięki - słabo się uśmiechnęłam i położyłam swoją dłoń na jego dłoni dając mu znak, że sobie poradzę. Cofnął się do tyłu i oparł o stół naprzeciw mnie. Schował ręce do kieszeni i przyglądał się mi. On nie ma koszulek, czy wszystkie są w praniu? Obiecuję, że jak zaraz nie zasłoni swojego idealnego torsu to sama znajdę mu koszulkę.
- Jesteś może głodna? - wyrwał mnie z zamyślenia o jego torsie.
- Nie, nie jestem - zacisnęłam swoje usta w poziomą kreskę i zaczęłam wymachiwać swoimi nogami nadal siedząc na blacie.
- Co teraz zamierzasz? - oblizał swoje usta.
- Nie wiem. Muszę zaraz wracać do domu, jakoś to będzie.
- A czemu wczoraj prosiłaś bym Cię nie zawoził? - uniósł jedną brew do góry.
- To długa historia - skrzywiłam się.
- Opowiedz.
- Może innym razem - przygryzłam dolną wargę i spojrzałam na niego.
- Jak sobie chcesz - odpowiedział i wyszedł bez słowa z kuchni. Obraził się na mnie za to? Nie byłam w nastroju na takie pogawędki o mojej rodzinie, bo aż niedobrze mi się robi na samą myśl, że muszę tam wracać, a tym bardziej boję się co mnie tam czeka. Nie mam życia. W zasadzie to mogłam wrócić do domu jak chłopak pytał, ale nie wiem czemu odmówiłam. Nie myślałam wtedy, byłam roztrzęsiona. Boję się wszystkiego. Boję się teraz wyjść na ulicę, bo ktoś może mnie zaatakować. Boję się nawiązywać nowe kontakty, bo trafię na złe osoby. Boję się zaufać, bo ktoś mnie zrani. Zeskoczyłam z blatu, a ręcznik z lodem położyłam w zlewie. Nie wiem co mam teraz robić, więc postanowiłam iść do chłopaka. Zderzyłam się z brunetem, który nagle wyskoczył zza rogu. Od razu zagubiłam się w jego tęczówkach. Nie wiem czemu, ale tylko jego oczy robią na mnie takie wrażenie. Nasze ciała się stykały. To znaczy ja praktycznie piersiami dotykałam jego torsu, spoko. Błądził swoim wzrokiem pomiędzy moimi ustami, a moimi oczami. Czułam jego miętowy oddech na mojej skórze, a po moim ciele przeszły dreszcze. Pogładził mój policzek i oblizał swoje usta, po czym złożył czuły pocałunek na moich ustach. Oderwał się ode mnie i skierował się w stronę drzwi.
- Chodź - mruknął. Przez chwilę stałam jeszcze zdezorientowana w bezruchu i analizowałam wszystko co przed chwilą się stało. Po chwili ocknęłam się i ruszyłam za nim. Przeszłam przez drzwi i mijając go na dworze słabo się uśmiechnęłam, na co on po raz pierwszy tego dnia odwzajemnił mój uśmiech i pokręcił głową zamykając przy tym drzwi na klucz. Nie ogarniam go mówiąc szczerze. Jest cholernie zmienny. Wyminął mnie i otworzył mi drzwi pasażera, czekając aż wejdę do środka.
- Dziękuję - szepnęłam, na co chłopak przytaknął głową i zamknął za mną drzwi. Zapięłam pasy i spostrzegłam, że już siedzi tuż obok.
- Gdzie mieszkasz? - spytał patrząc na mnie. Od razu się spięłam na myśl o moim domu, ale jednak musiałam mu coś odpowiedzieć i podałam mój adres.
- Wiem gdzie to - odpowiedział i od razu odpalił silnik, po czym wyjechał na drogę. Obróciłam głowę w prawą stronę i nic się nie odzywałam. Znów wróciło wczorajsze zdarzenie. Przypomniał mi się głos tego faceta i to co mi zrobił. Nie panując nad sobą po moim policzku spłynęła łza. Cicho pociągnęłam nosem i dyskretnie ją starłam, ale najwyraźniej nie aż tak dyskretnie, bo chłopak to zauważył po czym zjechał na bok.
- Sue.. co jest? - spytał znów tym cholernie troskliwym głosem patrząc na mnie.
- Nic mi nie jest - odpowiedziałam i wytarłam swoje łzy.
- Posłuchaj, wiem, że to co przeżyłaś wczoraj jest okropne i ten dupek powinien już dawno za to umrzeć, ale nie możesz cały czas do tego wracać. Musisz być silna, wiesz? - powiedział łapiąc mocno moją dłoń.
- Ale to nie jest łatwe - powiedziałam pod nosem, wbijając swój wzrok w co to jest za oknem.
- Wiem, na pewno nie jest ale dasz sobie radę, wiem to.
- Też chciałabym być nastawiona tak jak Ty.
- Emm, to bądź? - odpowiedział tak jakby była to oczywista sprawa.
Serio? On chyba sobie nie zdaje sprawy, co za dupek.
- Dobra, nieważne - wyprostowałam się na siedzeniu i poprawiłam swoje włosy. Pomimo tego, że patrzyłam do przodu nie musiałam patrzeć na chłopaka by wiedzieć, że się na mnie patrzy. Po dłuższej chwili znów ruszył do mojego domu. Cała droga przebiegała w ciszy, a ja już trochę się uspokoiłam, po to, żeby zapewne później w domu znów się rozpłakać. Po upływie kilku minut znaleźliśmy się pod moim domem. Z jednej strony dobrze, z drugiej nie. Ta "podróż" ciągnęła mi się niesamowicie, ale nie chcę iść do domu.
Obróciłam głowę w stronę chłopaka i posłałam mu wdzięczne spojrzenie. Patrzyliśmy na siebie przez dłuższą chwilę.
- Moje słowa nie wyrażą tego jak bardzo jestem Ci wdzięczna, wiesz? - przerwałam między nami ciszę.
Chłopak się delikatnie uśmiechnął i puścił mi oczko, na co delikatnie uniosłam kąciki ust do góry. Pomimo tego, że mam okropny humor i nie chcę żyć udało mu się sprawić, że na moją twarz wkradł się uśmiech.
- Do usług - powiedział ukazując mi szereg swoich idealnie białych zębów.
- Ok, muszę iść - powiedziałam odpinając pasy.
- Sue? - zatrzymał mnie chłopak.
- Hm? - mruknęłam.
- Jesteś pewna, że chcesz iść do domu? - spytał z troską w głosie.
Nie rozumiem go serio. Raz u niego w domu zachowuje się jakby chciał się mnie serio pozbyć, a teraz się pyta czy jestem pewna. Nie, nie jestem pewna.
- Tak, jestem pewna- kiwnęłam głową i po raz ostatni spojrzałam na chłopaka - Dziękuję za wszystko, naprawdę. Nie chcę myśleć co by się stało gdyby Cię tam nie było.
- Cii.. - przerwał mi brązowooki, po czym posłał mi jeden z najszczerszych uśmiechów jakie miałam kiedykolwiek możliwość zobaczyć.
- Pójdę już, dziękuję, cześć - wysiadłam z auta po czym obeszłam je wokół, by przejść do mojego domu, ale jednak usłyszałam jak ktoś mnie woła.
- Sue! - gwałtownie się obróciłam i zobaczyłam za sobą wciąż bruneta, który wystawiał rękę przez otwarte okno i trzymał w niej karteczkę. Nie wiedząc o co chodzi wróciłam się i wzięłam od niego karteczkę.
- Pamiętaj, że jesteś silna - powiedział i odjechał z piskiem opon. Zdążyłam po raz ostatni spojrzeć jak jego samochód znika na zakręcie. Nie wiem co mam myśleć o tym wszystkim. Przez jedną noc tak wiele się zmieniło. To był najgorszy dzień w moim życiu. Nie marzę o niczym innym niż cofnięcie czasu. Chciałabym wrócić do przedwczoraj, do dnia gdy jeszcze nie było tej kłótni. Gdy jeszcze wszystko było normalne, tak w miarę. Gdyby nie było tej kłótni, nie wymykałabym się z domu i nie wracała sama praktycznie prawie nocą z plaży. Boję się wrócić do domu, boję się, że znów oberwę, boję się wszystkiego, a mogę spodziewać się wielu rzeczy. Nie byłam pewna czy serio powinnam wejść do domu. Nie wiem czy matka zauważyła, że mnie nie ma. Ale to może wtedy by do mnie zdzwoniła?
Wyciągnęłam telefon by sprawdzić. Nic. Może nie było jej u mnie? Zegarek wskazywał 11:58. Wzięłam głęboki oddech i weszłam po cichu do ogrodu. Kierując się w stronę mojego balkonu weszłam tak samo jak wczoraj po drabince na górę, ostrożnie i cicho, żeby nikt mnie nie usłyszał. Przełożyłam najpierw jedną, potem drugą nogę przez barierkę i szybko wślizgnęłam się do mojego pokoju. Drzwi od niego były zamknięte. Odetchnęłam z ulgą, może jednak mi się udało? Zamknęłam drzwi od balkonu, po czym położyłam się na łóżku. Przymykając swoje oczy znów wszystko do mnie wróciło. Ta cisza wokół jeszcze bardziej mnie dobijała. Nie miałam żadnego zajęcia, żeby teraz od tego odbiec. Krzyk, mój upadek na ziemię, jego dłonie, jego upadek, podjechanie auta, cios w brzuch. Wszystko. Nie wiem czy dam radę, nie wiem jaki będzie mój stan. Zakryłam swoją twarz poduszką i skuliłam się, podciągając kolana do mojej klatki piersiowej. Będąc z chłopakiem było mi szczerze mówiąc lepiej. W tym sensie, że jemu było najłatwiej zrozumieć to wszystko co czuję przez to, że tam był. Ale i tak w stu procentach nie wie jak ja się czuję.Te jego uśmiechy mnie uświadamiają, że może on nie traktuje tego aż tak poważnie jak ja. Wiem jedno. Za dużo o nim myślę. Widziałam jak żyje, widziałam jak się zachowuje, mogłam trochę go poznać przez tą noc, ale wciąż nie wiem najważniejszego, jego imienia.
Spostrzegłam, że w ręku wciąż trzymam ściśniętą karteczkę od chłopaka. Momentalnie usiadłam na łóżku i rozwinęłam karteczkę.
"Justin" i jego numer telefonu.
Justin.. a jednak znam jego imię. Delikatnie się uśmiechnęłam. Kurcze, zrobiłam to znów?
Justin.. pasuje do niego idealnie. Przypomniała mi się ostatnia noc. Jego dotyk na moim ciele i jego pocałunek na moich ustach. Chwyciłam mój telefon do ręki i szybko wbiłam sobie jego numer, po czym rzuciłam telefon gdzieś za siebie i wstałam, by wyjść z pokoju. Oto zagadka.. Czy drzwi będą otwarte, czy może jednak zamknięte? Nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi. Czyli jednak ktoś tu był. Powoli uchyliłam drzwi i wychyliłam przez nie głowę. Nic, cisza. Najwyraźniej jestem tutaj sama. Już nieco pewniejszym krokiem zeszłam na dół do kuchni. Wszystko było idealnie poukładane, jak nie u mnie w domu. Ale kto to zrobił jak nie ja? Chyba, że Josh, haha. Tak, już to sobie wyobrażam. Zaśmiałam się pod nosem i wyciągnęłam z lodówki zimny sok, który zaraz po tym nalałam do szklanki. Przeszłam się po całym domu podziwiając ten porządek. Serio, czułam się jakby to nie był mój dom. Zawsze jak posprzątałam, mój nowy wspaniały tata wszystko musiał zniszczyć. No cóż, ja posprzątam, nie? Wróciłam na górę do swojego pokoju i odstawiłam szklankę na biurku i weszłam do łazienki. Ściągnęłam wszystkie swoje ciuchy i stanęłam przed lustrem. Całe moje ciało było posiniaczone. Praktycznie każda rana nachodziła na drugą. Przejechałam dłonią po moim policzku, po szyi, po ramieniu i po ranach po cięciu. Spojrzałam prosto na swoją twarz w lustrze. Dlaczego ja? Codziennie zadawałam sobie to pytanie.
Zostawiając swoje ciuchy na podłodze weszłam do kabiny.
***
Rozdział czwarty.
Jak myślicie Sue odezwie się do Justina?
Nie myślałam, że dodam go tak szybko, ale strasznie mi się nudzi i postanowiłam, że zrobię już to teraz. Dziękuję za komentarze i wejścia, jak zawsze, to dużo dla mnie znaczy. Oczywiście proszę o jakąkolwiek pomoc w reklamowaniu mojego opowiadania. Może być to Wasz jeden tweet, albo nawet retweet. Napisze mi o tym w komentarzu, a na pewno się odwdzięczę tym samym, jeśli macie opowiadanie, albo shout outem :) A teraz dobrej nocy życzę.
Piszcie swoje opinie i do następnego rozdziału! <3
Zbudziłam się nad ranem, nie wiem dokładnie, która była godzina. Spuściłam wzrok, by zobaczyć czy dłonie chłopaka nadal mnie oplatają. Nie. Powoli przewróciłam się na drugą stronę, by ujrzeć chłopaka. Nie było go. Nie wiedziałam zbytnio co mam zrobić, dlatego wstałam z łóżka i zabierając swoje rzeczy z kanapy weszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem i spojrzałam na siebie. Mój policzek był spuchnięty, a oczy czerwone. Przejechałam dłonią po opuchliźnie i lekko się skrzywiłam. Ledwo co pozbyłam się pierwszego siniaka, a teraz znów. Przepłukałam swoją twarz wodą i związałam włosy w niedbałego koka. Ubrałam się w swoje ciuchy, a ciuchy bruneta wrzuciłam do kosza na brudy. Patrząc jeszcze raz na mój wygląd zdecydowałam się wyjść z łazienki i poszukać chłopaka. Przechodząc przez jego pokój moją uwagę zwróciła ramka ze zdjęciem, która stała na szafce. Znajdował się na zdjęciu chłopak i jego trzej koledzy. Byli na plaży i to zdjęcie jest z przed kilku lat. Uśmiechnęłam się sama do siebie na ten widok. Widać było, że sobą ze sobą zżyci. Było coś między nimi czego ja nigdy nie miałam. Może raz, kiedyś, dawno, zamknięty rozdział. Opuściłam sypialnię i zeszłam na dół. Rozglądając się po salonie przeszłam do kuchni, bo nikogo w nim nie było. Od razu na wejściu zobaczyłam bruneta, który stał w samych spodenkach 3/4, bez koszulki oparty o blat i trzymający w ręku szklankę soku pomarańczowego.
- Dzień dobry - odezwał się pierwszy i przeleciał po mnie wzrokiem.
- Heeej.. - przywitałam się z chłopakiem. Czemu on znów był bez koszulki?
- Wyspana? - skrzyżował ręce na piersi, ukazując tym samym swoje mięśnie.
- Jeśli można to tak nazwać - mruknęłam.
- Chodź tu, pokaż się - powiedział i do mnie podszedł zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować. Położył swoje dłonie na moich biodrach i uniósł mnie do góry sadzając na jednym blacie. Byłam aż tak lekka, że tak często mnie podnosił? Chwycił moją buzię i obrócił ją tak, żeby mógł przyjrzeć się mojemu policzkowi.
- Poczekaj chwilę - podszedł do zamrażalki i wyciągnął z niej lód. Owinął go w ręcznik i wrócił do mnie przykładając go do mojego policzka. Lekko się skrzywiłam przez zderzenie z zimnem i nieprzyjemnym uczuciem.
- Spokojnie, pomoże Ci - zapewnił mnie stanowczo i trzymał lód cały czas przy mojej twarzy.
- Dzięki - słabo się uśmiechnęłam i położyłam swoją dłoń na jego dłoni dając mu znak, że sobie poradzę. Cofnął się do tyłu i oparł o stół naprzeciw mnie. Schował ręce do kieszeni i przyglądał się mi. On nie ma koszulek, czy wszystkie są w praniu? Obiecuję, że jak zaraz nie zasłoni swojego idealnego torsu to sama znajdę mu koszulkę.
- Jesteś może głodna? - wyrwał mnie z zamyślenia o jego torsie.
- Nie, nie jestem - zacisnęłam swoje usta w poziomą kreskę i zaczęłam wymachiwać swoimi nogami nadal siedząc na blacie.
- Co teraz zamierzasz? - oblizał swoje usta.
- Nie wiem. Muszę zaraz wracać do domu, jakoś to będzie.
- A czemu wczoraj prosiłaś bym Cię nie zawoził? - uniósł jedną brew do góry.
- To długa historia - skrzywiłam się.
- Opowiedz.
- Może innym razem - przygryzłam dolną wargę i spojrzałam na niego.
- Jak sobie chcesz - odpowiedział i wyszedł bez słowa z kuchni. Obraził się na mnie za to? Nie byłam w nastroju na takie pogawędki o mojej rodzinie, bo aż niedobrze mi się robi na samą myśl, że muszę tam wracać, a tym bardziej boję się co mnie tam czeka. Nie mam życia. W zasadzie to mogłam wrócić do domu jak chłopak pytał, ale nie wiem czemu odmówiłam. Nie myślałam wtedy, byłam roztrzęsiona. Boję się wszystkiego. Boję się teraz wyjść na ulicę, bo ktoś może mnie zaatakować. Boję się nawiązywać nowe kontakty, bo trafię na złe osoby. Boję się zaufać, bo ktoś mnie zrani. Zeskoczyłam z blatu, a ręcznik z lodem położyłam w zlewie. Nie wiem co mam teraz robić, więc postanowiłam iść do chłopaka. Zderzyłam się z brunetem, który nagle wyskoczył zza rogu. Od razu zagubiłam się w jego tęczówkach. Nie wiem czemu, ale tylko jego oczy robią na mnie takie wrażenie. Nasze ciała się stykały. To znaczy ja praktycznie piersiami dotykałam jego torsu, spoko. Błądził swoim wzrokiem pomiędzy moimi ustami, a moimi oczami. Czułam jego miętowy oddech na mojej skórze, a po moim ciele przeszły dreszcze. Pogładził mój policzek i oblizał swoje usta, po czym złożył czuły pocałunek na moich ustach. Oderwał się ode mnie i skierował się w stronę drzwi.
- Chodź - mruknął. Przez chwilę stałam jeszcze zdezorientowana w bezruchu i analizowałam wszystko co przed chwilą się stało. Po chwili ocknęłam się i ruszyłam za nim. Przeszłam przez drzwi i mijając go na dworze słabo się uśmiechnęłam, na co on po raz pierwszy tego dnia odwzajemnił mój uśmiech i pokręcił głową zamykając przy tym drzwi na klucz. Nie ogarniam go mówiąc szczerze. Jest cholernie zmienny. Wyminął mnie i otworzył mi drzwi pasażera, czekając aż wejdę do środka.
- Dziękuję - szepnęłam, na co chłopak przytaknął głową i zamknął za mną drzwi. Zapięłam pasy i spostrzegłam, że już siedzi tuż obok.
- Gdzie mieszkasz? - spytał patrząc na mnie. Od razu się spięłam na myśl o moim domu, ale jednak musiałam mu coś odpowiedzieć i podałam mój adres.
- Wiem gdzie to - odpowiedział i od razu odpalił silnik, po czym wyjechał na drogę. Obróciłam głowę w prawą stronę i nic się nie odzywałam. Znów wróciło wczorajsze zdarzenie. Przypomniał mi się głos tego faceta i to co mi zrobił. Nie panując nad sobą po moim policzku spłynęła łza. Cicho pociągnęłam nosem i dyskretnie ją starłam, ale najwyraźniej nie aż tak dyskretnie, bo chłopak to zauważył po czym zjechał na bok.
- Sue.. co jest? - spytał znów tym cholernie troskliwym głosem patrząc na mnie.
- Nic mi nie jest - odpowiedziałam i wytarłam swoje łzy.
- Posłuchaj, wiem, że to co przeżyłaś wczoraj jest okropne i ten dupek powinien już dawno za to umrzeć, ale nie możesz cały czas do tego wracać. Musisz być silna, wiesz? - powiedział łapiąc mocno moją dłoń.
- Ale to nie jest łatwe - powiedziałam pod nosem, wbijając swój wzrok w co to jest za oknem.
- Wiem, na pewno nie jest ale dasz sobie radę, wiem to.
- Też chciałabym być nastawiona tak jak Ty.
- Emm, to bądź? - odpowiedział tak jakby była to oczywista sprawa.
Serio? On chyba sobie nie zdaje sprawy, co za dupek.
- Dobra, nieważne - wyprostowałam się na siedzeniu i poprawiłam swoje włosy. Pomimo tego, że patrzyłam do przodu nie musiałam patrzeć na chłopaka by wiedzieć, że się na mnie patrzy. Po dłuższej chwili znów ruszył do mojego domu. Cała droga przebiegała w ciszy, a ja już trochę się uspokoiłam, po to, żeby zapewne później w domu znów się rozpłakać. Po upływie kilku minut znaleźliśmy się pod moim domem. Z jednej strony dobrze, z drugiej nie. Ta "podróż" ciągnęła mi się niesamowicie, ale nie chcę iść do domu.
Obróciłam głowę w stronę chłopaka i posłałam mu wdzięczne spojrzenie. Patrzyliśmy na siebie przez dłuższą chwilę.
- Moje słowa nie wyrażą tego jak bardzo jestem Ci wdzięczna, wiesz? - przerwałam między nami ciszę.
Chłopak się delikatnie uśmiechnął i puścił mi oczko, na co delikatnie uniosłam kąciki ust do góry. Pomimo tego, że mam okropny humor i nie chcę żyć udało mu się sprawić, że na moją twarz wkradł się uśmiech.
- Do usług - powiedział ukazując mi szereg swoich idealnie białych zębów.
- Ok, muszę iść - powiedziałam odpinając pasy.
- Sue? - zatrzymał mnie chłopak.
- Hm? - mruknęłam.
- Jesteś pewna, że chcesz iść do domu? - spytał z troską w głosie.
Nie rozumiem go serio. Raz u niego w domu zachowuje się jakby chciał się mnie serio pozbyć, a teraz się pyta czy jestem pewna. Nie, nie jestem pewna.
- Tak, jestem pewna- kiwnęłam głową i po raz ostatni spojrzałam na chłopaka - Dziękuję za wszystko, naprawdę. Nie chcę myśleć co by się stało gdyby Cię tam nie było.
- Cii.. - przerwał mi brązowooki, po czym posłał mi jeden z najszczerszych uśmiechów jakie miałam kiedykolwiek możliwość zobaczyć.
- Pójdę już, dziękuję, cześć - wysiadłam z auta po czym obeszłam je wokół, by przejść do mojego domu, ale jednak usłyszałam jak ktoś mnie woła.
- Sue! - gwałtownie się obróciłam i zobaczyłam za sobą wciąż bruneta, który wystawiał rękę przez otwarte okno i trzymał w niej karteczkę. Nie wiedząc o co chodzi wróciłam się i wzięłam od niego karteczkę.
- Pamiętaj, że jesteś silna - powiedział i odjechał z piskiem opon. Zdążyłam po raz ostatni spojrzeć jak jego samochód znika na zakręcie. Nie wiem co mam myśleć o tym wszystkim. Przez jedną noc tak wiele się zmieniło. To był najgorszy dzień w moim życiu. Nie marzę o niczym innym niż cofnięcie czasu. Chciałabym wrócić do przedwczoraj, do dnia gdy jeszcze nie było tej kłótni. Gdy jeszcze wszystko było normalne, tak w miarę. Gdyby nie było tej kłótni, nie wymykałabym się z domu i nie wracała sama praktycznie prawie nocą z plaży. Boję się wrócić do domu, boję się, że znów oberwę, boję się wszystkiego, a mogę spodziewać się wielu rzeczy. Nie byłam pewna czy serio powinnam wejść do domu. Nie wiem czy matka zauważyła, że mnie nie ma. Ale to może wtedy by do mnie zdzwoniła?
Wyciągnęłam telefon by sprawdzić. Nic. Może nie było jej u mnie? Zegarek wskazywał 11:58. Wzięłam głęboki oddech i weszłam po cichu do ogrodu. Kierując się w stronę mojego balkonu weszłam tak samo jak wczoraj po drabince na górę, ostrożnie i cicho, żeby nikt mnie nie usłyszał. Przełożyłam najpierw jedną, potem drugą nogę przez barierkę i szybko wślizgnęłam się do mojego pokoju. Drzwi od niego były zamknięte. Odetchnęłam z ulgą, może jednak mi się udało? Zamknęłam drzwi od balkonu, po czym położyłam się na łóżku. Przymykając swoje oczy znów wszystko do mnie wróciło. Ta cisza wokół jeszcze bardziej mnie dobijała. Nie miałam żadnego zajęcia, żeby teraz od tego odbiec. Krzyk, mój upadek na ziemię, jego dłonie, jego upadek, podjechanie auta, cios w brzuch. Wszystko. Nie wiem czy dam radę, nie wiem jaki będzie mój stan. Zakryłam swoją twarz poduszką i skuliłam się, podciągając kolana do mojej klatki piersiowej. Będąc z chłopakiem było mi szczerze mówiąc lepiej. W tym sensie, że jemu było najłatwiej zrozumieć to wszystko co czuję przez to, że tam był. Ale i tak w stu procentach nie wie jak ja się czuję.Te jego uśmiechy mnie uświadamiają, że może on nie traktuje tego aż tak poważnie jak ja. Wiem jedno. Za dużo o nim myślę. Widziałam jak żyje, widziałam jak się zachowuje, mogłam trochę go poznać przez tą noc, ale wciąż nie wiem najważniejszego, jego imienia.
Spostrzegłam, że w ręku wciąż trzymam ściśniętą karteczkę od chłopaka. Momentalnie usiadłam na łóżku i rozwinęłam karteczkę.
"Justin" i jego numer telefonu.
Justin.. a jednak znam jego imię. Delikatnie się uśmiechnęłam. Kurcze, zrobiłam to znów?
Justin.. pasuje do niego idealnie. Przypomniała mi się ostatnia noc. Jego dotyk na moim ciele i jego pocałunek na moich ustach. Chwyciłam mój telefon do ręki i szybko wbiłam sobie jego numer, po czym rzuciłam telefon gdzieś za siebie i wstałam, by wyjść z pokoju. Oto zagadka.. Czy drzwi będą otwarte, czy może jednak zamknięte? Nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi. Czyli jednak ktoś tu był. Powoli uchyliłam drzwi i wychyliłam przez nie głowę. Nic, cisza. Najwyraźniej jestem tutaj sama. Już nieco pewniejszym krokiem zeszłam na dół do kuchni. Wszystko było idealnie poukładane, jak nie u mnie w domu. Ale kto to zrobił jak nie ja? Chyba, że Josh, haha. Tak, już to sobie wyobrażam. Zaśmiałam się pod nosem i wyciągnęłam z lodówki zimny sok, który zaraz po tym nalałam do szklanki. Przeszłam się po całym domu podziwiając ten porządek. Serio, czułam się jakby to nie był mój dom. Zawsze jak posprzątałam, mój nowy wspaniały tata wszystko musiał zniszczyć. No cóż, ja posprzątam, nie? Wróciłam na górę do swojego pokoju i odstawiłam szklankę na biurku i weszłam do łazienki. Ściągnęłam wszystkie swoje ciuchy i stanęłam przed lustrem. Całe moje ciało było posiniaczone. Praktycznie każda rana nachodziła na drugą. Przejechałam dłonią po moim policzku, po szyi, po ramieniu i po ranach po cięciu. Spojrzałam prosto na swoją twarz w lustrze. Dlaczego ja? Codziennie zadawałam sobie to pytanie.
Zostawiając swoje ciuchy na podłodze weszłam do kabiny.
***
Rozdział czwarty.
Jak myślicie Sue odezwie się do Justina?
Nie myślałam, że dodam go tak szybko, ale strasznie mi się nudzi i postanowiłam, że zrobię już to teraz. Dziękuję za komentarze i wejścia, jak zawsze, to dużo dla mnie znaczy. Oczywiście proszę o jakąkolwiek pomoc w reklamowaniu mojego opowiadania. Może być to Wasz jeden tweet, albo nawet retweet. Napisze mi o tym w komentarzu, a na pewno się odwdzięczę tym samym, jeśli macie opowiadanie, albo shout outem :) A teraz dobrej nocy życzę.
Piszcie swoje opinie i do następnego rozdziału! <3
Delikatnie się obróciłam i ujrzałam bruneta, który się zbudził. Przyłożył moją rękę do swoich ust i zaczął powoli całować każdą z moich ran, tak jakby chciał tym uleczyć mój ból. Całował ją tak delikatnie i z pasją, mogłoby się nawet wydawać, że to coś działa. Przymknęłam powoli swoje powieki, a chłopak kontynuował to co robił.
OdpowiedzUsuń- Nigdy więcej tego nie rób - powiedział szeptem patrząc na moją twarz. Otworzyłam swoje oczy i patrząc na niego przygryzłam swoją dolną wargę. Jego oczy pięknie lśniły w ciemnościach, można było je doskonale dostrzec, świeciły piękniej niż gwiazdy na niebie. Wiedziałam, że są piękne już na plaży. To nie jest do pomyślenia. Widziałam go dziś pierwszy raz, uratował mnie, a teraz leżę w jego łóżku. Nienormalne. Położyłam dłoń na jego policzku i zaczęłam go gładzić kciukiem.
- Dziękuję.
Najpiękniejszy moment opowiadania, słuchając jeszcze przy tym Justina Overboard, po prostu płakałam :') Świetny!
jejku ale piękny rozdział shjdgsjhdgsahjd, świetnie piszesz, nie moge sie doczekac nastepnego rozdziału, buziaczki :)
OdpowiedzUsuńBoskie :)
OdpowiedzUsuńSuper jest. Czekam na nastepny. Chcialabym zeby w koncu cos sie wydarzylo miedzy nimi kekdjkd :3 @bieburas
OdpowiedzUsuńkocham to opowiadanie, na prawdę świetnie piszesz, asdfgjhklgds *o*
OdpowiedzUsuńKOLEJNY!!!!!!!!!! :3
OdpowiedzUsuńu know that i love ur story. i want new chapter now baby. i love ya,
OdpowiedzUsuńpauline.
Jedno z najlepszych polskich opowiadań jakie czytam, zdecydowanie. Jesteś bardzo utalentowana, a do tego rozwijasz swój talent - oby tak dalej! W przyszłości możesz zajść naprawdę daleko.
OdpowiedzUsuńJestem pod wielkim wrażeniem, poważnie. Ten moment, kiedy on całuje jej rany - genialny. Świetnie opisany i taki, kurczę nie mogę znaleźć słowa. Piękny? Wzruszający? Że tak powinien zachowywać się każdy chłopak?
Sue musi koniecznie do niego zadzwonić albo napisać. Na sto procent to zrobi, bo przecież musi się jakoś odwdzięczyć Justinowi za to, że ją uratował, prawda?
Czekam na nowy rozdział i życzę weny skarbie, @villiars ♥
Jezu,popłakałam się. :'(
OdpowiedzUsuńPrzepiękne,jak zawsze.
Jak ty to robisz,że tak cudownie piszesz?
Wpadnij do mnie,proszę.
maybe-angel-is-my-boyfriend.blogspot.com
@ComMusia
ŚWIETNE <3
OdpowiedzUsuńDODAWAJ KOLEJNY, ADGHJGFSDHSGDJWGCHSHDKJ <3
OdpowiedzUsuńboże, dajcie mi takiego justina:( świetny rozdział, świetnie piszesz, na prawdę. DODAWAJ SZYBKO NASTĘPNY ROZDZIAŁ, PROSZĘ *-*
OdpowiedzUsuńW końcu znalazłam coś fajnego :D podoba mi się w jaki sposób to wszystko opisujesz, zazwyczaj jak czytam opowiadania to są z błędami i pisane jakby przez przedszkolaków... ale nie to, to opowiadanie tworzy fajną spójną całość, za co jestem Ci ogromnie wdzięczna, nawet nie wiesz jak przyjemnie się czyta takie rzeczy :)
OdpowiedzUsuńNiesamowite *-* kooocham to <3
OdpowiedzUsuńAch, nareszcie przeczytałam! Ale się cieszę, że nie muszę czekać na 5, bo już jest! :D
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa o co chodzi z tym ojczymem i jestem pewna, że zadzwoni do Justina :D
@couldabeenthe1